Kiedy zaczyna się sezon grzewczy?

Gdy na zewnątrz zaczęła się jesień i temperatury spadają, w mieszkaniach robi się coraz chłodniej. Nic więc dziwnego, że przy wilgoci w powietrzu, zimnym wietrze i coraz krótszym dniu chcemy się nieco bardziej rozgrzać, gdy już do tego mieszkania dotrzemy. Czekamy więc niecierpliwie, aż rozpocznie się sezon grzewczy, na uruchomienie ogrzewania.

Gdy ktoś mieszka w domu jednorodzinnym, może sobie uruchomić centralne ogrzewanie w dowolnym momencie, nawet w połowie sierpnia. Gdy jednak chodzi o mieszkania w bloku, to jesteśmy uzależnieni od uruchomienia dostaw ciepła przez administratora budynku. I w tym momencie często pojawia się pytanie — kiedy zaczyna się sezon grzewczy?

Odpowiedź brzmi: nie wiadomo.

Nie ma przepisu regulującego, że sezon grzewczy zaczyna się 1. października, 15. września, czy 27. listopada. Nie ma i być nie może, bo sezon grzewczy to nie stuprocentowo powtarzalna co roku jesień kalendarzowa. Potrzeba włączenia ogrzewania konkretnego dnia zależy po prostu od temperatur zewnętrznych.

Z drugiej strony, w budynkach mieszkalnych system grzewczy ma być tak zorganizowany, by zapewniać odpowiednie temperatury we wszystkich pomieszczeniach. A więc 20°C w sypialniach, kuchniach i pokojach dziennych, a 24°C w łazienkach. To oznacza nie tylko konieczność dobrania odpowiedniej mocy grzejnika, ale dostarczanie do niego ciepła w odpowiednim momencie.

Opóźnianie włączenia ogrzewania budynków mieszkalnych jest dobrą metodą na zaoszczędzenie na rachunkach za ogrzewanie. Z tego powodu często zarządcy bloków tę metodę stosują. Co w mojej ocenie jest po prostu głupotą.

Sezon grzewczy jest reliktem przeszłości

Spotkałem się z opinią, która bardzo mi się spodobała, że sezon grzewczy jest reliktem przeszłości. Dzisiejsze rozwiązania techniczne pozwalają uruchomić dostawy ciepła do budynku w dowolnym momencie — niezależnie od tego, czy jest zaopatrywany z miejskiej sieci ciepłowniczej, czy ma własną kotłownię.

Trzeba tylko uruchomić węzeł cieplny, albo kocioł — a z tym przecież nie ma żadnego technicznego problemu.

Powinno być tak, że w momencie, gdy temperatury spadają poniżej pewnego określonego minimum, następuje uruchomienie dostaw ciepła do instalacji CO w budynku. Później mieszkańcy sami regulują głowicami termostatycznymi, czy ciepło ma trafiać do ich pokoi, czy nie. Jeśli nie, to ciepło ogrzewać będzie wyłącznie pomieszczenia wspólne — ale tu też można na grzejnikach zamontować głowice termostatyczne.

Cała sprawa byłaby o wiele prostsza, gdyby każdy ogrzewał samodzielnie swoje mieszkanie, ale to jest z oczywistych względów nie bardzo możliwe.

Co więc należy teraz zrobić? Gdy jest nam zimno, zadzwonić do zarządcy budynku i domagać się uruchomienia ogrzewania. Nie dawać się zbywać wyższymi kosztami, które poniesie cała wspólnota / spółdzielnia. Za leczenie grypy też trzeba zapłacić, ale tych kosztów nikt za nas nie poniesie!

A jeśli i to nie pomoże, zapoznać się z metodami na ogrzewanie pokoju.

Powyższy tekst powstał 4 lata temu i od tego czasu został zaktualizowany i uzupełniony.

Zobacz także

Opublikował 27.09.2018 mgr inż. Krzysztof Lis i oznaczył hasłami

3 komentarze do artykułu “Kiedy zaczyna się sezon grzewczy?”

  1. Niemożliwe typ chyba tylko u nas. Będąc chwilowo za granicą zauważyłem że mieszkania mają małe piece kondensacyjne na gaz, wielkości szafki kuchennej i to ogrzewa mieszkanie plus robi ciepłą wodę (coś jak junkers). Zalety moim zdaniem są spore bo nie ma takich strat przy transporcie gazu w porównaniu do ciepła na duże odległości. Każdy grzeje jak lubi (oczywiście wtedy niektórzy oszczędzają mocno bo te oszczędności natychmiast widać w rachunku za gaz, co często doprowadza do szybszego niszczenia budynku) Możliwości techniczne w miastach więc są, tyle, że do tego trzeba też rozsądnych użytkowników, no i trzeba ponieść koszt instalacji.
    Podobne rozwiązania widuje się obecnie dość często na Śląsku.

  2. Martii zdecydowanie ma rację. Ja jestem z Krakowa i tu w centrum praktycznie wszystkie starsze osoby mieszkające w kamienicach docieplają sobie mieszkania piecykami węglowymi. Gdyby wrzucali tam tylko węgiel czy jakieś paliwa grzewcze to jeszcze pół biedy, ale popularnym zwyczajem jest spalanie śmieci, co wiadomo jak się kończy dla atmosfery Krakowa. Gdyby tylko rozpropagować jakąś modę na piece kondensacyjne jak jest na zachodzie wg Martii. Zrozumiałbym jeszcze, jeśli byłyby u nas niedostępne, albo bardzo drogie. A wystarczy poszukać pierwszego lepszego sklepu.

  3. O! Trzy minuty szukania i od razu elegancki katalog: http://www.kreocen.pl/kreowskaz/2014/pazdziernik.html?page=13. A mistrzem google to ja nie jestem.

Pozostaw komentarz

Subscribe without commenting