Na wesoło o sterowaniu ogrzewaniem z pomocą tabletu
W dzisiejszych czasach producenci systemów grzewczych i różnego rodzaju osprzętu prześcigają się w innowacjach i marketingu. Są wynalazki, które mają sens, są też takie, które koniecznie trzeba zareklamować, by się sprzedały.
Do pewnego stopnia ten, o którym tu chciałem dziś powiedzieć, należy właśnie do tej drugiej kategorii. Mam wrażenie, że ten patent przydaje się w niewielu przypadkach i niewielu inwestorów z niego będzie w praktyce korzystać. A zatem trzeba go zareklamować tak, by każdemu zdawało się, że rzeczywiście go potrzebuje.
Chodzi mi o sterowanie ogrzewaniem z poziomu tabletu, telefonu komórkowego, komputera, z pomocą odpowiedniej aplikacji, wymagającej jedynie działającego połączenia z internetem. Z dowolnej odległości od grzejnika, od jednego metra, aż do 20 000 km. Ale zanim do tego dojdziemy, zobaczmy film reklamowy, w którym do domu brytyjskiego nastolatka przychodzi korepetytorka, uczyć go matematyki.
Chłopak, jak widać na filmie, używa tego zdalnego sterowania termostatem do rozgrzania atmosfery podczas korepetycji.
Mnie się jednak zdaje, że w praktyce takie sytuacje nie będą się zdarzać. Nie tylko dlatego, że korepetytorki rzadko są tak atrakcyjne, jak aktorka na filmie.
Chodzi mi po prostu o to, że raz ustawionej temperatury zazwyczaj nie ma potrzeby zmieniać. Są wprawdzie ludzie, którzy na każde odczucie przeciągu czy chłodu od razu chcą zwiększać zadaną temperaturę. Znam kilka takich osób, którym jest wciąż zimno, które koniecznie chcą rozkręcać zawory przy grzejnikach. Ale większości ludzi raz ustawiona temperatura wystarczy przez całą zimę.
Oczywiście inna temperatura jest komfortowa do spania, a inna do majsterkowania czy prac przy komputerze. Ale tę różnicujemy ze względu na różną funkcję pomieszczeń, jeśli tylko mamy taką możliwość. A jeśli nie — to zawsze możemy spróbować za pomocą programowalnego termostatu (są takie też do grzejników) zmieniać temperaturę na przestrzeni doby i tygodnia.
Czy naprawdę potrzebujemy możliwości zmiany temperatury z poziomu telefonu komórkowego, czy komputera? Jak często? Sądzę, że nie więcej, jak raz w roku — podczas wyjazdu na narty, gdy w przeddzień wyjazdu z Zakopanego do Warszawy pod koniec ferii na powrót uruchomimy normalny program ogrzewania domu. Obniżenie temperatury na czas wyjazdu pozwala na oszczędności, a dogrzanie domu do normalnych temperatur trwać będzie długo, więc lepiej zmienić ustawienia termostatu zdalnie, niż dopiero po powrocie do domu.
Ale w każdej innej sytuacji? Wydaje mi się, że to zbędny gadżet, z którego można zrealizować.
Co nie zmienia faktu, że reklama udana. 🙂
Pozostaw komentarz