Rozliczenie kosztów grzejnika w łazience

Dziś odpowiedź na kilka pytań, które otrzymałem drogą elektroniczną od czytelniczki. Poniżej treść wiadomości, którą dostałem:

Mam nietypowe pytanie a nie wiem do kogo mogłabym się zgłosić. Mieszkam w bloku w którym jest centralne ogrzewanie. Słyszałam że zgodnie z kodeksem Unii Europejskiej kaloryfer w łazience nie powinien być podłączony, tzn. nie powinniśmy płacić za ogrzewanie w łazience. W moim mieście w większości bloków tak jest, ale niestety nie u mnie. w związku z tym moje pytanie: czy za ogrzewanie w łazience powinno się płacić? Czy to zależy od spółdzielni? Czy to zgodne z prawem?

Osobiście uważam, że tak — za ogrzewanie w łazience powinno się płacić.

Nie znam żadnego unijnego przepisu, na mocy którego grzejniki w łazience nie powinny być objęte rozliczeniem kosztów ciepła zużywanego w danym mieszkaniu. Przypuszczam, że taki nie istnieje. W tej chwili mieszkam w mieszkaniu, w którym całe ciepło zużywane przeze mnie do ogrzewania jest mierzone za pomocą tzw. ciepłomierza i za całe to ciepło zostanę obciążony. Mieszkałem też w mieszkaniu, w którym pomiar zużycia ciepła odbywał się przez zmierzenie ilości wody, która przepłynęła przez grzejniki za pomocą zwykłego ciepłomierza, ale też w takim, w którym opłaty za ogrzewanie naliczane były za pomocą odczytów podzielników kosztów ciepła, zainstalowanych tylko w pokojach i kuchni.

Ciepłomierz kompaktowy z miernikiem przepływu. Idealne narzędzie do rozliczania kosztów ogrzewania mieszkań.

Miernik ciepła (ciepłomierz), jak ten przedstawiony na powyższej fotografii (źródło), to moim zdaniem najlepszy sposób rozliczania kosztów ogrzewania mieszkań. Najlepszy, bo najbardziej uczciwy. Mierzy on ilość ciepła dostarczanego do mieszkania poprzez pomiar ilości wody, która przepłynęła przez grzejniki oraz różnicy temperatury na zasilaniu i powrocie.

Każdy inny sposób rozliczenia kosztów, za pomocą podzielników kosztów ciepła czy rozliczenie ryczałtem, jest gorszy.

Jakie są skutki nieprecyzyjnego rozliczenia kosztów ogrzewania? Ano takie, że tak naprawdę użytkownik mieszkania nie wie za co płaci. Nie jest zatem przekonany, że płaci za ciepło zużywane przez siebie. A skoro tak, to po prostu je marnuje, co efektywnie oznacza, że wszyscy (cały blok) płacą za ogrzewanie więcej.

I tak instalowanie podzielników kosztów ciepła jak i liczników wody tam, gdzie rozliczenie dokonywane było ryczałtem (proporcjonalnie do powierzchni mieszkania, liczby mieszkańców, lub jakiegokolwiek innego parametru), powinno spowodować zmniejszenie łącznego zużycie ciepła lub wody w całym budynku.

W praktyce wszystko zależy od spółdzielni / wspólnoty mieszkaniowej. Można się jednak spodziewać że wraz ze wzrostem kosztów ciepła (a te zmniejszać się raczej nie będą), zarządcy nieruchomości będą się starać obniżać jego zużycie. Między innymi poprzez włączenie do rozliczenia kosztów ciepła zużycie w łazience.

Bo póki co, jeśli na grzejniku w łazience nie ma zainstalowanego podzielnika, można w mniejsze mrozy ogrzewać tylko tym jednym grzejnikiem całe mieszkanie. Ale czy to faktycznie oznacza jakiekolwiek oszczędności? Tak, póki wszyscy mieszkańcy bloku nie zaczną tak robić. Bo gdy wszyscy już zaczną, to wszyscy będą za to płacić… Na podzielnikach zawsze ktoś traci a zyskuje najwięcej firma, która je obsługuje…

Zobacz także

Opublikował 28.11.2010 mgr inż. Krzysztof Lis i oznaczył hasłami , ,

7 komentarzy do artykułu “Rozliczenie kosztów grzejnika w łazience”

  1. Też pierwsze słyszę o takim przepisie. Mieszkam w mieszkaniu w bloku i nie posiadam grzejnika w łazience. Przechodzą jedynie przez nią 2 rury: grubsza gorąca ogrzewająca łazienkę i druga odprowadzająca coraz chłodniejszą wodę z powrotem do ciepłowni.

    Odnośnie twojej wypowiedzi „można w mniejsze mrozy ogrzewać tylko tym jednym grzejnikiem całe mieszkanie” Często w taki sposób oszczędzam na ogrzewaniu, zazwyczaj nocą skręcając nieco grzejniki (nie skręcam ich całkowicie, bo jedna rura grzewcza w łazience, jak wiadomo nie daje tak oszałamiającego ciepła, no ale zawsze coś 🙂 ) w pokojach i otwierając na noc drzwi od łazienki.

  2. nie jestem pewien jak mialby zostac zainstalowany taki ciepłomierz, proszę o rozjasnienie problemu. mieszkam w bloku, w którym znajdują się 4 piony grzewcze:
    1 – duży pokój + przylegająca kuchnia (grzejniki w kuchni na prośbę mieszkancow zostaly usunięte)
    2. pokój
    3. pokój
    4 łazienka – bez grzejnika, tylko dwie rury, półączone na ostatnim piętrze, z zaworem (chyba odpowietrzającym)

    Zatem instalowanie jeśli dobrze rozumiem, taki ciepłomierz trzeba by zainstalować tak naprawdę niemalże na gwincie każdego grzejnika, by mierzył zużycie dokladnie na tym kaloryferze, a nie na pionie.

    Zgadza się?

    Jaki jest koszt takiego ciepłomierza?

  3. Tak, taki ciepłomierz należałoby zamontować na każdym wyjściu z pionu. Dlatego w blokach z ogrzewaniem rozprowadzanym osobnymi pionami dla każdego pomieszczenia się ich raczej nie stosuje, a zamiast nich wykorzystuje się prostsze i tańsze podzielniki kosztów ciepła.

    Cena takiego ciepłomierza zaczyna się od małych kilkuset PLN.

  4. Mam pytanie do fragmentu:
    >>>I tak instalowanie podzielników kosztów ciepła jak i liczników wody tam, gdzie rozliczenie dokonywane było ryczałtem (proporcjonalnie do powierzchni mieszkania, liczby mieszkańców, lub jakiegokolwiek innego parametru), zawsze powoduje zmniejszenie łącznych rachunków za ogrzewanie / wodę.<<< ???

    Czy powyższy wniosek – o zmniejszeniu rachunków – dotyczy pojedynczego Kowalskiego, zwłaszcza takiego ze środkowego mieszkania, którego ogrzewają sąsiedzi lub ciepło ze źródeł nieopomiarowanych, jak piony, grzejnik w łazience, ściana z klatką schodową, na której grzeje non-stop grzejnik Faviera o mocy 4 kW, czy też ma Pan dowody wymiernych oszczędności ciepła w całym budynku?

    Poszukuję takich "dowodów", gdyż z analizy wskazań ciepłomierzy z historii (5-12 lat) udostępnionych przez internautów z różnych miast, nie wynika żaden spektakularny efekt oszczędnościowy.
    W rozległych instalacjach (na 8-12 budynków) nie ma go wcale, w małych (-3 budynki) jest znikomy.
    Fikcja "terapeutycznego" działania podzielników, ta ustawowa "stymulacja", jawi się więc, moim zdaniem, tylko przerzucaniem kosztów ciepła nieodebranego przez jednych mieszkańców (pozamykane grzejniki – brak jednostek) na innych (mają jednostki na podzielnikach).
    .
    Cena jednostki z podzielnika rośnie, kiedy spada sumaryczna liczba jednostek odnotowanych przez podzielniki w budynku. Dlaczego rośnie? Bo ilość ciepła dostarczonego do budynku i jego koszt są latami na zbliżonym poziomie (urzędowa cena ciepła rośnie ok. 3-7 % rocznie).
    .
    Gdyby faktycznie miało miejsce skuteczne oszczędzanie ciepła – przez spadek wskazań GJ na ciepłomierzu, cena jednostki byłaby stabilna, w granicach zmian cen urzędowych ciepła – mniej zarejestrowanych jednostek, ale i mniejszy koszt ciepła dostarczonego do budynku.
    Bardzo proszę o przesłanie przykładów nieruchomości, w których bez zmiany zamówionej mocy uzyskano zmniejszenie dostaw ciepła – ponad spadek "naturalny", wynikający z cieplejszej zimy.

  5. @Ciepłomierz: skorygowałem wskazany przez Pana fragment, bo mam wrażenie, że w zacytowanej przez Pana formie mógł nie być jednoznaczny.

    Nie mam wglądu do danych spółdzielni czy zarządców budynków, którzy zdecydowali się na zainstalowanie podzielników kosztów ciepła w lokalach. Analizowanie danych dla pojedynczych użytkowników może bardzo wprowadzać w błąd, bo zawsze najbardziej niezadowoleni będą ci, którzy wcześniej płacili mniej (bo ryczałtem od powierzchni) a teraz płacą więcej (bo mają mieszkanie narożne albo szczytowe).

    Dla mnie metoda podzielników kosztów ciepła jest daleka od ideału — tym z całą pewnością jest indywidualny licznik ciepła dla każdego mieszkania z osobna. Oczywistym jest jednak, że nie w każdym budynku da się je zastosować, ze względu na układ instalacji grzewczych. A czy warto robić duży remont związany z przebudową instalacji tylko po to, by mieć możliwość zastosowania ciepłomierzy? Nie mam pewności.

    To, o czym Pan pisze, gdy koszt jednostki ciepła wykazanej na podzielniku rośnie coraz bardziej a spada „zużycie” (wykazane przez podzielnik) może dowodzić tego, że cała metodyka podziału kosztów ciepła w budynku jest źle przygotowana. Choćby w sytuacji, w której jeden grzejnik — jak ten wspomniany w artykule, łazienkowy — nie ma założonego podzielnika kosztów i przez to zużycie ciepła z tego grzejnika nie jest przypisane odpowiednio do każdego mieszkania.

  6. @mgr inż. Krzysztof Lis
    Dziękuję za szybką odpowiedź. Cieszy mnie, że jest Pan inżynierem (to rodzi nadzieję za zrozumienie kontrargumentów), ja też, ale cybernetykiem, więc w dziedzinie ciepłownictwa mogę się mylić, dlatego wnioski opieram wyłącznie na obliczeniach i analizach danych otrzymanych z konkretnych nieruchomości. Oczywiście szukam także przykładów, które tym wnioskom zaprzeczą.

    Zgadzam się, że cyt.: „Analizowanie danych dla pojedynczych użytkowników może bardzo wprowadzać w błąd”,
    nie zgadzam się ze zdaniem, że cyt. : „wcześniej płacili mniej (bo ryczałtem od powierzchni) a teraz płacą więcej (bo mają mieszkanie narożne albo szczytowe)”.

    RYCZAŁ od powierzchni przeważnie pokrywa koszty ogrzewania….

    Zamówiona dla budynku moc wynika z obliczeniowego zapotrzebowania na ciepło dla całego budynku, a w więc i poszczególnych lokali. Mieszkanie „narożne” albo „szczytowe” jest wyposażone w grzejniki o większej mocy – w przeliczeniu na m2 powierzchni lokalu, niż mieszkanie położone wewnątrz budynku.
    Zaliczka za c.o. ustalana jest wg udziału powierzchni lokalu w powierzchni wszystkich lokali, bo tak jest łatwiej, ale różnica między tak obliczonym udziałem np. 2,37 % a udziałem mocy grzejników lokalowych w mocy grzewczej budynku 2,50 % jest niewielka. Koszt ogrzania 1 m2 wynika z faktycznie poniesionych kosztów, które są niczym innym, jak kosztem zamówionej mocy i dostarczonego do budynku ciepła.
    Jeżeli w budynku ilość ciepła zmierzona na ciepłomierzu nie wykazuje jakiś znacznych oszczędności (typu 30 %-50% mniej od ilości, którą powinien dostarczyć MPEC wg zamówionej mocy i tabeli regulacyjnej), to zaliczka wpłacona jest odpowiednia (i to z nawiązką) do kosztu ciepła dostarczonego do lokalu przez dobrze wyregulowaną instalację, której zadaniem jest zapewnienie temperatury komfortu (20-21C).
    Oczywiście, w źle wyregulowanej instalacji, co doświadczamy, można uzyskać i 22, i 24 stopnie. Ta zwyżka temperatury, ponad obliczeniowe 20C, to ilość ciepła, którego koszt, moim zdaniem, także mieści się (do sprawdzenia) w zaliczce.
    Może ma Pan inne obserwacje i wnioski, bo tu kwestia jest dyskusyjna – mieści się czy nie?
    Akurat analizy były prowadzone na podzielnikach niemieckich, w mieszkaniach, które były po prostu ogrzewane, z termostatem ustawionym w poz. 3-4. Użytkownicy (z różnych miast i budynków) pisali o utrzymywanych temperaturach w przedziale 19-24 stopni, zależnie od potrzeb.
    Podzielniki zarejestrowały zawsze mniej ciepła od opłaconego w zaliczce (po odjęciu udziału w kosztach wspólnych).
    Niestety, ukrywanie (w Polsce, bo w Niemczech informacja jest znana), że jednostka wskazywana podzielnika (po UF a przed LAF) odpowiada 1 kWh energii pozbawił poszkodowanych mieszkańców jakiejkolwiek orientacji w ilości ciepła oddanego przez grzejnik a co za tym idzie możliwości obrony swoich praw do prawidłowych opłat.

    W niemieckich wytycznych do dyrektywy unijnej określono granicę dopuszczalnej „zwyżki” opłaty za zużycie na 25% ponad opłatę ustaloną wg powierzchni.

    Może właśnie kierowali się tym możliwym „przegrzaniem” ponad temperaturę 20C w źle wyregulowanej instalacji? Nie wiem. Moim zdaniem, jeżeli ktoś ma okna PCV i ograniczoną, siłą rzeczy, wentylację (w stosunku do stanu z okresu budowy, kiedy ustalano zapotrzebowanie na moc), ta zwyżka mieści się w opłaconej zaliczce.

    Tak więc uważam, że my, inżynierowie, nie powinniśmy powielać demagogicznych i fałszywych sformułowań typu „większe zużycie”, „nieracjonalne korzystanie”, „marnowanie ciepła”. itp. bzdur, jakimi zarządcy nieruchomości spławiają reklamacje mieszkańców poszkodowanych zawyżanymi, czasami absurdalnymi opłatami. Im mniej wiemy o dystrybucji ciepła, tym łatwiej wbić nas w poczucie winy i ograbiać z pieniędzy.
    ***
    Co ciekawe, podzielnik nie przyspiesza wskazań przy otwartym oknie a otwartym zaworze. Natomiast zawyża wskazania przy termostacie ustawionym w poz. 1-2. Dla takich m.in. zachowań nie jest uznany za przyrząd pomiarowy – jak ciepłomierz – bo wskazania zależą od tego, w jakich warunkach jest eksploatowany.
    Jeżeli pracuje w warunkach „nominalnych” – określonych normą PN EN 834 – jednostka odpowiada ok. 1 kWh energii (3,6 MJ), z całkiem dużą dokładnością.

    Jak Pan się pewnie orientuje w Polsce „dopłaty” do zaliczek sięgają nawet 500 % opłaty wg powierzchni. Dlatego należy robić wszystko, żeby ograniczyć tę patologię. Jednym ze sposobów jest dzielenie się obserwacjami, analizami i wnioskami. Internet, to wspaniałe narzędzie szybkiej komunikacji.
    Im więcej wiemy, tym trudniej nas oszukać. .

  7. @Ciepłomierz: mam wrażenie, że generalnie panuje dość duże niezrozumienie co do sposobu dokonywania wyliczenia rachunków za ogrzewanie w oparciu o wskazania podzielników kosztów ciepła.

    Napisał Pan:
    „RYCZAŁ od powierzchni przeważnie pokrywa koszty ogrzewania….”
    a to jest jakaś totalna abstrakcja.

    Koszty ogrzewania bloku można pomiędzy poszczególne mieszkania podzielić na różne sposoby:
    * proporcjonalnie do powierzchni mieszkania,
    * proporcjonalnie do liczby zamieszkujących osób,
    * proporcjonalnie do liczby okien w mieszkaniu,
    * proporcjonalnie do numeru piętra, na którym znajduje się mieszkanie,
    * proporcjonalnie do liczby występowania cyfr 1 oraz 3 w numerze mieszkania.

    Każdy z tych sposobów zapewni pokrycie kosztów ogrzewania, o ile oczywiście wszyscy będą grzecznie płacić rachunki.

    „Koszt ogrzania 1 m2 wynika z faktycznie poniesionych kosztów, które są niczym innym, jak kosztem zamówionej mocy i dostarczonego do budynku ciepła.”

    Zgadza się, ale ta wielkość zależy nie tylko od powierzchni mieszkania, powierzchni przegród zewnętrznych, parametrów okien, czy wreszcie mocy grzejników. Te rzeczy można policzyć i jakoś sobie opisać, dzieląc później koszty.

    Rzecz w tym, że nie uwzględnia to sposobu eksploatacji mieszkania, choćby tego, czy ktoś lubi „ciepło i świeżo” (czytaj: grzejniki rozkręcone na maksimum, a do tego wentylacja). Dlatego żaden „przybliżony” sposób podziału kosztów ogrzewania, w oparciu o jakieś tabelki, nie będzie dobry.

    Dobry, to jest taki, w którym każdy płaci za ciepło dostarczone do własnego mieszkania. Jeśli ktoś ma mieszkanie narożne, płaci więcej. Jeśli lubi mieć ciepło ponad normę, płaci więcej. Jeśli ma ochotę grzać atmosferę, bo lubi otwierać okna przy włączonych grzejnikach, pokrywa sam koszty tej ekstrawagancji, a nie zmusza innych do płacenia za siebie.

    Osobną kwestią jest natomiast to, jak działają obliczenia z wykorzystaniem wskazań podzielników kosztów ciepła. Często nie są przejrzyste, czasem nawet w ogóle nie są pokazywane właścicielom mieszkań. Nic dziwnego, że czasem ludzie mają poczucie, że są oszukiwani.

Pozostaw komentarz

Subscribe without commenting