Dlaczego nie dogrzewamy mieszkań?
Kilka dni temu trafiłem na artykuły o tym, jak to podobno (wg danych z Eurostatu) aż 13% Polaków nie jest w stanie dogrzać swoich mieszkań.
Oto przykładowy cytat z artykułu:
Problem niedogrzania mieszkań dotyczy aż 13,6 proc. Polaków (średnia dla Unii to 8,6 proc.) – wynika z danych Eurostatu za 2011 rok. Wynik ten plasuje Polskę na odległym 21 miejscu wśród 28 przebadanych przez urząd krajów.
Trochę mnie to przeraziło, postanowiłem więc sięgnąć do danych źródłowych. To, co znalazłem, potwornie mnie zaskoczyło.
Że ludzie często nie są w stanie dogrzać swojego domu czy mieszkania, to mnie kompletnie nie dziwi. Sam mieszkam w bloku, w którym ubiegłej zimy przy największych mrozach miałem momentami tylko +12°C w sypialni. Nie wiem do końca, czy wynika to ze słabego standardu izolacji cieplnej, zbyt małych grzejników, czy np. niewydolności kotłowni w bloku. Na pewno przyczyniły się do tego też potworne mrozy, w mojej III strefie klimatycznej za obliczeniową temperaturę na zewnątrz przyjmuje się przecież -20°C, a momentami było w ubiegłym roku znacznie zimniej.
Jeśli miałbym powiedzieć, dlaczego ludzie muszą z tego powodu cierpieć, strzelałbym w tym kierunku:
- nieocieplone budynki, o niekoniecznie dobrym stanie technicznym,
- kiepskie (niezbyt wygórowane) standardy izolacji cieplnej wymuszane polskimi przepisami budowlanymi,
- pułapka drogiego w utrzymaniu źródła ciepła,
- zbyt duże powierzchnie do ogrzania w stosunku do możliwości i realnych… potrzeb.
Punkt pierwszy wyjaśnić jest bardzo łatwo. Stare budynki budowane 30-40 lat temu, często w standardzie ceglanych, niczym nieotynkowanych ścian, nie były budowane pod kątem oszczędzania ciepła. Wtedy węgiel był tani i powszechnie dostępny, jedyny kłopot ze źle ocieplonego budynku to konieczność dorzucenia kilku wiader węgla do kotła. Okna nie były szczelne (co zresztą jest niezbędne dla prawidłowego działania wentylacji grawitacyjnej), stropów i fundamentów też nikt nie izolował, a podłogi układano wprost na piasku.
Dziś pod tym względem oczywiście sporo się pozmieniało — nowy budynek nie otrzyma pozwolenia na eksploatację, jeśli nie będzie ocieplony. Zresztą nie dostanie także pozwolenia na budowę, ale to inna historia. Mimo to, uważam, że przepisy mogłyby być bardziej restrykcyjne — jeśli rzeczywiście stworzono je po to, by ludzie oszczędzali energię. Bo jak dla mnie mogłoby ich w ogóle nie być.
W pułapkę zbyt drogiego źródła ciepła wpadli ci, którzy kilka czy kilkanaście lat temu wymienili kocioł węglowy na wygodniejszy i bardziej ekologiczny kocioł na olej opałowy. Pułapka polega na tym, że dziś olej opałowy jest bardzo drogi. Użytkownik więc płacze i płaci za ogrzewanie, a wiosną nie ma już pieniędzy na modernizację systemu grzewczego i wymianę źródła ciepła.
Punkt ostatni będzie pewnie najbardziej kontrowersyjny. Ja po prostu uważam, że my w Polsce często budujemy za duże domy — takie, na które nas po prostu nie stać. Kończy się to zbyt dużymi wydatkami na ich utrzymanie.
Ale i tak idzie ku dobremu. To właśnie to spostrzeżenie było dla mnie tak szokujące.
Bo EUROSTAT podaje następujące dane odnośnie udziału w populacji osób, które nie są w stanie ogrzać domu do odpowiedniej temperatury:
- 2005 – 33,6%,
- 2006 – 28,4%,
- 2007 – 22,7%,
- 2008 – 20,1%,
- 2009 – 16,3%,
- 2010 – 14,8%,
- 2011 – 13,6%.
Widać, że tendencja jest mocno spadkowa.
Mam nadzieję, że i ja mam jakiś niewielki wkład w ten spadek, dzięki temu, że piszę tu, jak tanio ogrzać własny dom. 😉
Współczuję autorowi bloga, że w wyniku ataku mrozu miał w sypialni zaledwie +12 stopni Celsjusza ale przy swoim zasobie wiedzy na temat ciepła w domu bez trudu powinien zlokalizować przyczynę i przygotować się tak aby sytuacja nie powtórzyła się kolejnej zimy.
Statystyki są jaki są i przypuszczam, że część z tych 13,6% nie ma komfortu termicznego na swoje życzenie. Trochę znam zwyczaje ludzie i sposoby oszczędzania, pochodzące z pokrętnej „logiki” – zamykały się same drzwi w komedii Kochaj albo rzuć”? Przyszedł Pawlak, zdjął z zawiasów i już się nie zamykały!
Z objaśnieniem punktu ostatniego zgadzam się, z pierwszego nie zgadzam się, dla dwóch pozostałych mam uczucia ambiwalentne.
A z pierwszym objaśnieniem nie zgadzam się bo mam szczęście użytkować lokal w 100 letniej kamienicy, która została zbudowana według sztuki budowlanej sprzed stu (150?) lat a pomieszczenia mają 4 m wysokości. I co z tym użytkowaniem? Co roku mam zwrot nadpłaconych pieniędzy za ogrzewanie, choć tej zimy mniejszy niż w innych latach – rzeczywiście, zima była taka że (staaare jak i inne) okno pod którym nie ma grzejnika zaczęło „zachodzić” mrozem czego nie widziałem w tym lokalu nigdy wcześniej.
Monoblokowa ściana z pełnej cegły, oczywiście o grubości około 80 centymetrów, powoduje że w trakcie ostatniego ataku zimy temperatury w pomieszczeniach z oknami nie udawało się podnieść powyżej 19 stopni. „wewnętrzne” pomieszczenia bez trudu (a niektóre i bez grzejników) utrzymywały temperaturę powyżej 20 stopni C.
Zaczynam być zdecydowanym fanem ścian monoblokowych, oczywiście budowanych z nowoczesnych materiałów, bo latem powietrze w opisywanym lokalu (przy zamkniętych oknach) nie nagrzewa się powyżej 23 stopni. Wiecie jaka to przyjemność wejść z rozpalonej ulicy do takiego wnętrza?!